Przejdź do głównej zawartości

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru.

Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening.

Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie pojechały do klubu (sportowego). Wychodząc na dwór przeleciał mnie dreszcz. Niemożliwe by było aż tak chłodno! Cofnęłam się po bluzę. Powróciwszy do auta, włożyłam do niego torbę na tylnie siedzenie, po czym wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam przy tym oczy, by móc więcej poczuć i upewnić się w rodzącym się przekonaniu. Nie myliłam się – w końcu zaczęło zbliżać się to, co w ciągu roku uwielbiam najbardziej. Wsiadłam do auta i wspólnie z moją przyjaciółką pojechałyśmy pełne energii na trening. Śpiewałyśmy, a ja – kalecząc, bo kalecząc – spontanicznie tańczyłam. Jazda minęła nam nadzwyczajnie szybko. Byłyśmy punktualnie. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że lekko przed czasem. Zresztą nie pamiętam, zajęło mnie wtedy coś zupełnie innego. Wyszłam z auta i znowu zaciągnęłam się wilgotnym, chłodnym, rześkim, nieco tajemniczym powietrzem. Ten specyficzny zapach przywołuje mi na myśl jedno – JESIEŃ. Moją niezmiennie ukochaną porę roku. W tamtym momencie poczułam, jak uwalniają się moje hormony szczęścia. Endorfiny sprawiły, że trening był jeszcze przyjemniejszy, niż jest zazwyczaj. W dodatku, gdy z niego wychodziłyśmy na zewnątrz zamiast słońca, nadszedł zmierzch. Tak długo na to czekałam! Choć mamy końcówkę sierpnia i zapewne nadejdą jeszcze ostatnie wakacyjne, pełne gorąca dni, to ja – korzystając z przychylnych okoliczności - chciałabym już podzielić się z Wami moimi przyjemnościami jesieni.

Dla wielu z Was jesień do najgorsza pora roku. Nie dziwię się. Częste deszcze, plucha i szarość potrafią przynieść nam chmury melancholii i obniżonego nastroju. Mimo że ja mam odwrotnie, to jestem w stanie zrozumieć położenie tych, którzy przebierają nogami na wiosnę. Niemniej mam szczerą nadzieję, że po podzieleniu się moimi przyjemnościami jesieni, zrobi Wam się na sercu trochę lżej a w życiu codziennym – łatwiej.

Ciężko jest mi zdecydować, na czym powinnam skupić uwagę w pierwszej kolejności. Zatem cała lista nie jest hierarchiczna i uprzedzam, że wszystkie przyjemności mają w sobie coś wyjątkowego. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Zatem rozgośćcie się w moim internetowym salonie. Usiądźcie wygodnie na przytulnej kanapie znajdującej się przed kominkiem. Zdążyłam rozpalić ogień. Tym razem zamiast miski truskawek w śmietanie dzielę się z Wami cynamonkami. W między czasie opowiem Wam o moich przyjemnościach jesieni.

1.      Rozpoczęcie się szkoły. Zastanówcie się przez chwilę, za co lubicie Sylwester. Ja na przykład cieszę się, że otwierają się szerokie bramy Nowego Roku, który niesie za sobą nowe wyzwania, osiągnięcia, zapewne nowych ludzi, kolejne urodziny, święta, a przede wszystkim doświadczenia. Sylwester i wiążąca się z nim ekscytacja na coś NOWEGO, rzeczywiście jest nie do podrobienia. Podobnie jest z nowym rokiem szkolnym/akademickim. W tym roku zaczynam swój pierwszy rok akademicki, co sprawia, że moja ekscytacja jeszcze bardziej rośnie. Być może niektórzy z Was zaczynają nową pracę właśnie od początku roku szkolnego/akademickiego, który pokrywa się z początkiem jesieni.  Zauważcie jak pięknie będzie wrócić do rutyny, porządku codzienności, zajęć pozalekcyjnych, przyjaciół, którzy czekają na nas codziennie w szkole. To nowy początek!  Powrót do dni, które mają w sobie cząstki jakiejś niewiadomej – swego rodzaju niespodzianki – która sprawia, że dni bywają bardzo zaskakującego. Dlaczego? Okoliczności są jeszcze bardziej sprzyjające niż zazwyczaj. Być może do klasy dołączy ktoś nowy, kto okaże się przyjacielem na lata, być może w autobusie jadącym o siódmej rano znajdzie się niepodpisany pamiętnik, a w najlepszym wypadku spotka się miłość życia. Czasami obleje się też sprawdzian, który był nadto istotny. Jednak dzięki temu, przysiądziemy do nauki o wiele pilniej, a owa wiedza w przyszłości okaże się niebywale przydatna. Mimo że szkoła to obowiązki i nauka, to nie zapominajmy o tej ciekawszej stronie. Z początkiem jesieni i początkiem szkoły jednocześnie zaczynają się przygody. O niebo lepsze niż te latem. Ze szkołą w okresie jesiennym wiąże się jeszcze jedna rzecz, którą myślę, że podepnę do podpunktu drugiego.

2.      Krótki dni i długie noce bez dwóch zdań przyczyniają się do stawiania jesieni na piedestale. Zwłaszcza, kiedy wstając rano za oknem jest ciemność. Podczas czterech lat chodzenia do liceum, zawsze zapalałam zapachowe świeczki i szykowałam się do szkoły. Zmrok towarzyszył mi także podczas dojazdem do szkoły pociągiem. Delektowałam się wtedy ciszą i ogrzewanym miejscem. Mimo że lubię lato, to żadne słońce po zakończonym treningu nie może przebić zmierzchu, który spotykam, gdy kończę trening. Niemniej pod koniec października i na początku listopada zmrok nadchodzi szybciej niż we wrześniu. Z tego względu trenowanie sprawia mi jeszcze większą radość. Za oknami jest ciemno, nie ma ukropu, a wręcz przeciwnie! Niekiedy na sali jest chłodno, dzięki czemu łatwiej się trenuje. Ponadto panuje wtedy w klubie sportowym niepowtarzalna atmosfera.

3.      Wiecie co łączy się ze zmrokiem? Pogoda! Przysięgam, że uwielbiam deszcz, mgłę, lekki wiatr. Jeszcze bardziej moim oczom przynosi szczęście widok spadających kolorowych liści i dojrzałych kasztanów. Czasami idąc przez miasto widzę małe dzieci zbierające do kieszeni czy plecaczków duże, pękate kasztany. Przypominają mi się wtedy czasy, kiedy mała Margaretka także po przedszkolu, chodziła tak z ukochaną Babcią, by później móc budować z ów kasztanów ludziki i gąsienice. W takich momentach ogarnia mnie pozytywna nostalgia, która jako uczucie jest nieodłącznym elementem jesieni.

4.      Podczas takiej pogody, kiedy nie ciążą nade mną obowiązki, chętniej niż zazwyczaj chwytam po książki. Odgrzebuję lektury, które całe zakurzone cierpliwie czekały na mnie na półce. Ulokowawszy się w fotelu, owinięta od stóp po tułów grubym kocem, pochłaniam je z zapałem, co jakiś czas popijając cynamonową kawą lub…

5.      cynamonowym kakao! Jesień nie byłaby pełna bez książek i oczywiście ciepłych napoi. Najczęściej z dodatkiem cynamonu. Zdecydowanie do moich ulubionych zalicza się wspomniana kawa z cynamonem lub kakao także z cynamonem. Niemniej nie mogę nie mieć gratki dla fanów herbat! Do tej pory najlepsza jaką przyrządziłam składała się z czarnej herbaty, plasterkach pomarańczy i cytryny, cynamonu (a jakże inaczej?), goździków, imbiru oraz miodu. Myślę, że ta herbata mogłaby śmiało konkurować z moim autorskim kakao. Choć ewentualna wygrana zapewne wzbudzałaby u wielu wątpliwości. Napoje należy podawać w dużych, ceramicznych kubkach. Według mnie naczynie ma ogromne znaczenie. Być może to wynik mojej estetyki, jakiegoś perfekcjonizmu, lecz picie takiego kakao w kubku w kształcie dyni napawa mnie dziecięcą radością. A o to właśnie chodzi, prawda?

6.      Gdy za oknem jest plucha, a wszystkie obowiązki zostały wykonane, zakładam wtedy kuchenny fartuch i zabieram się do pieczenia. Zajmuję wtedy całą kuchnię i sięgam najczęściej po przepisy na szarlotkę, fantastyczne cynamonki, dyniowe ciasteczka czy marchewkowe ciasto. Uwielbiam piec nie dla siebie, lecz dla innych. To mój język miłości. Nie wiem jak Wy, ale w jesienne, wolne popołudnia pieczenie różnych ciast jest dla mnie istną terapią. Ucieczką od rzeczywistości. Kuchnia zamienia się w miejsce psychicznego resetu. Nie jest dla Was zdziwieniem, że gotowanie oraz pieczenie to moja pasja.  Jednak jesienią piecze mi się o wiele lepiej, zwłaszcza że zaczyna się wtedy sezon na moje ulubione wypieki. Bez dwóch zdań taką szarlotką czy cynamonkami można delektować się w lecie. Niemniej z uwagi na klimat jesieni, takie wypieki pasują do niej najbardziej. Zgodzicie się ze mną? Jeśli Was nie przekonałam, to na pewno zachęcę Was do wypróbowania mojego autorskiego pomysłu na obiad. Na słodko – oczywiście. Pieczona dynia (w piekarniku w temp. 180’ C przez około 40 min) polana syropem klonowym i posypana cynamonem jest istną ambrozją. Nie sposób nie przygotować tego dania chociażby raz. Zwłaszcza, że sezon na dynie zaczyna się w połowie września, więc warto skorzystać z czasu i okazji.

7.      Muzyka jesienią też nie jest mi obojętna. Oprócz urodzinowej playlisty najczęściej słucham jazzu. Mimo że w ciągu roku również wsłuchuję się w rytmy tej muzyki ludowej, artystycznej i rozrywkowej, to jesienią puszczam ją na słuchawkach czy głośniku (będąc w domu) zdecydowanie za często. Tym sposobem umilam sobie odrabianie lekcji, jazdę pociągiem lub tramwajem, wspomniane gotowanie, malowanie czy pisanie dla Was bloga. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać tego gatunku, to teraz jest ten moment.

8.      A propos playlisty urodzinowej – są dwa „święta” jesienią, bez których jesień nie byłaby taka sama. Po pierwsze moje urodziny. Celebracja urodzin jesienią to najlepszy czas! Kiedy liście zaczynają spadać, wszyscy wiedzą, że zaczyna się odliczanie do urodzin M. Pisząc to półserio, chcę podkreślić, jak ważne są celebracje w tym jesiennym okresie. Celebracje pozwalają nam na niepopadanie w dołek i znany większości spleen. Ponadto okazywanie szczególnej wdzięczności również jest składową dobrego samopoczucia. Jednym słowem – warto. Jeśli nie macie urodzin jesienią, to opłaca się wymyślić sobie jakąś okazję do wspólnego świętowania. Dla jednych będzie to Święto Dziękczynienia a dla innych Halloween. Wspominając Halloween, nie mogę zapomnieć o poleceniu zagłębiania się w polską literaturę. Sądzę, że warto wrócić do naszych polskich „Dziadów” cz. III Adama Mickiewicza i przypomnieć sobie Noc Dziadów. Wbrew pozorom ta szkolna lektura jest naprawdę interesująca i potrafi wywrzeć piorunujące wrażenie, jeśli tylko zechcecie się w nią wczuć.

PS. Serdecznie polecam wybrać się do teatru na „Dziady” cz. III. Ja akurat byłam w Teatrze Miejskim w Gdyni. Jeśli nie macie pomysłu na randkę lub zwyczajnie chcecie miło spędzić czas, a lubicie sztukę, to nie pozostaje Wam nic innego, jak kupić bilety.

9.      Ci, którzy czytają mojego bloga po raz pierwszy, mogą nie wiedzieć, że fascynuję się modą i przykładam dużą wagę do wyglądu. Jesień to idealny czas na zabawę stylizacjami, bowiem nie jest ani za ciepło ani za zimno. Można kombinować z kolorami (a moja ukochana czerwień perfekcyjnie wpasowuje się w paletę kolorystyczną jesieni!), stylem, typem ubrań. Nigdy nie zapominam wykorzystać czekających na założenie od roku w kartonie kozaków. Moją garderobę zajmują także szale – dłuższe i krótsze, berety, płaszcze (długie, koniecznie czarne), delikatne rękawiczki, sweterki, spódniczki, leg warmersy i golfy. W razie laku inspiracji szczerze polecam przejrzeć Pinteresta. Bawcie się modą!

10.  „Powiedz mi, gdzie mieszkasz, a powiem Ci, kim jesteś”. Podążając za cytatem – myślę, że dużo byście się o mnie nasłuchali. Co roku zdobię swój pokój żółtymi światełkami, wieczorami włączam pomarańczowe ledy, na półkach mam świeczki a w wazonie liście. Na podłodze za to gości włochaty dywan, a fotel przykryty jest brązowym kocem. Na krześle obok nigdy nie może zabraknąć ozdobnej poduszki. Lubię też malować. Mam kilka obrazów, które tylko o tej porze wieszam na ścianie. Jeden z nich przedstawia jesienną panoramę wsi.

11.  Jesień, październik i miłość. Znacie „we fell in love in october”? Mimo że jest to dosyć spopularyzowana przez Tiktoka piosenka, to nie mogę odjąć jej na wartości. Niesie za sobą wiele wspomnień i darzę ją pewnym sentymentem. Posługując się tytułem piosenki, zachęcam Was byście byli otwarci i pełni nadziei. Nie tracie w sobie ducha, nie poddajcie się panującej, negatywnej opinii o tej porze roku. Nie wiem, co ma w sobie październik, lecz nieco żartując, z doświadczenia muszę przyznać, że w tym miesiącu dzieją się naprawdę wyjątkowe rzeczy. Zatem miejcie uszy i oczy szeroko otwarte.

Tym akcentem zakończę moje 11 podpunktów przyjemności jesieni. Liczę, że jesień w tym roku będzie dla Was nie tylko przyjemna, ale i wyjątkowa. Pamiętajcie, że dużo zależy od nastawienia. Przesyłam Wam mnóstwo pozytywnej energii. Zważywszy na uciekające lato, trzymajcie się ciepło!

 

PS. Po tym nieco dłuższym niż zaplanowałam wpisie, mogę oficjalnie nazwać siebie jesieniarą.  

  




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...