Przejdź do głównej zawartości

Najstraszniejszy horror? Niekoniecznie. Recenzja Sinister

 

Od pewnego czasu nie mam ochoty oglądać coraz to nowszych filmów. Czy to wina tego, że jestem znudzona ciągłymi romansidłami? Szczerze? Nie wiem. Jednak jestem pewna jednego, mianowicie horrory czy dreszczowce, do których nigdy nie byłam przekonana, da się oglądać. Niektóre potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi, inne trochę mniej. Amerykański horror pt. „Sinister” w reżyserii Scotta Derricksona według pierwszej, lepszej internetowej strony jest uważany za najstraszniejszy horror. Nie zdziwi Was pewnie, iż to właśnie go postanowiłam obejrzeć.

Fabuła opiera się na własnym śledztwie pisarza o imieniu Ellison, który wraz z rodziną przeprowadził się do nowego domu. Był przekonany, że uda mu się dokończyć swą powieść kryminalną opartą na faktach. Próbuje dowiedzieć się prawdy o brutalnych zbrodniach, a szczególnie pragnie poznać tożsamość tajemniczego mordercy poprzednich właścicieli domu, w którym aktualnie mieszka.

Cóż, główny bohater, od którego chciałabym zacząć nie wydaje się być, aż taki banalny. Pisarz, a zarazem ojciec dwójki ukochanych dzieci poświęca cały swój czas na skończenie kryminału. Jest on popularny. Wbrew pozorom nie przypomina mi osoby z wybujanym ego. Należy do tych osobowości, które zaznajomili się ze słowem skromność. Sam szeryf miasta przymyka oko na jego wybryki podczas prowadzenia śledztwa. Ellison mimo swego ciepłego usposobienia potrafi być odważny. Postać sama w sobie podoba mi się. Pasuje do całości. Przyjemnie jest ją widzieć w tego typu filmach. Aktor grający go, Ethan Green Hawke, spisał się. Minusa wręczyłabym reżyserowi za wykreowanie czarnego charakteru. Oprócz swej tajemniczości nie wzbudza żadnego lęku. Mam wrażenie, jakoby ta właśnie postać została potraktowana po macoszemu. Ani wyglądem, ani zachowaniem nie przestraszyła mnie chociażby raz. A czy nie sprawienie poczucia grozy przez postać daje właśnie temu gatunkowi smaczek? Ponadto jeżeli mowa o wadach to dostrzegłam dosyć sporą, która przeszkadzała mi znacząco, zważając na to, że według rankingu horror ten wyprzedza „Obecność”. Rozwój akcji ma miejsce dopiero w 52 minucie. Film nie jest długi, trwa zaledwie około półtora godziny. Jest to dosyć późno. Do tego momentu nawet nie drgnęłam, podobnie jak mój kompan oglądający wraz ze mną. Ucieszyłabym się, gdyby takowy rozwój akcji nadrobił resztę. Niestety zawiodłam się. Na koniec mogę dodać, iże spodobał mi się brak motywów religijnych. Jednak wedle mnie na tym zalety się kończą.

Warto było przekonać się, aby nie ufać wszystkim rankingom. Sam w sobie horror nie jest, aż taki zły. Jednakże nie zasługuje on na pierwsze miejsce pod względem fabuły, jak i poziomu strachu. Przykro mi się z tym obnieść, natomiast ten film nie zawita na moim halloweenowym maratonie w październiku. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...