Oficjalnie mogę powiedzieć, że
jestem już spakowana. Kosmetyki włożę do torby podręcznej dopiero rano i wszystko
będzie na swoim miejscu, zgodnie z planem. A propos planu, jutro z rana
korzystając z okazji, iż dopiero o godzinie dwunastej jest zbiórka, pojadę do
mojej Babci, aby dostarczyć jej ciepłą prasę. Mam dla niej wydrukowane urywki
mojego bloga, gdyż jak sami możecie założyć Babcia jakoś specjalnie nie korzysta
z Internetu. Już powoli pojawia się dreszczyk emocji związany z wyjazdem. Czarna
herbatka u Babci to idealne rozwiązanie. Obawiam się, że przez standardowy
przedwyjazdowy chaos zapomnę książki. Obecnie zanurzyłam się w drugim tomie
Chyłki pt. „Zaginięcie” Remigiusza Mroza. To niesamowite jak ludzie podczas niewielkiego
stresu potrafią zapomnieć ważnych rzeczy. Być może dla Was coś takiego jak książka
to nic wielkiego, lecz dla mnie stanowi rodzaj odskoczni od świata socialów.
Dlatego też poniekąd zazdroszczę Babci Irence, że na co dzień woli spacerować
po ogrodzie, gotować naprawdę smaczne obiadki, szyć rzeczy, których mogę
pozazdrościć, niż scrollować Tiktoki. Choć fakt, że niektóre Tiktoki są naprawdę
wartościowe jest niczym w porównaniu do faktu, iż Tiktok źle oddziałuje na nasz
mózg. Stąd staram się tak dużo czasu na nim nie spędzać. Bardzo polecam
materiał na YouTubie, który wyjaśnia działanie tej aplikacji[1].
Warto być świadomym takich informacji i przede wszystkim nie dać sobą
manipulować. Paradoksalnie nie korzystając zbyt wiele z Tiktoka udało się mi w
niecały rok zdobyć prawie dwadzieścia sześć tysięcy obserwujących. Zawdzięczam
ten mały sukces mojej serii o „Gangach Polski”. Parodie, które publikowałam cieszyły
się bardzo dużą popularnością. Dwa filmiki miały ponad milion wyświetleń.
Reszta była blisko tym wynikom. Ponadto wstawiałam też inne kontenty. Obiły się
one mniejszym echem. Jednak wyświetlenia nie są dla mnie jakoś szczególnie
znaczące. Racja, przynoszą one satysfakcję. Miło mi, gdy powoduję uśmiech na
twarzy innych. Mimo to są to tylko cyferki nie przynoszące mi żadnych
konkretniejszych zysków. Nie zarabiam na tym. Natomiast nagrywam dla przyjemności
swojej i innych. Tiktok jest częścią mojego pokolenia i jestem bardzo ciekawa
jak będę wypowiadać się o moich filmikach za dwadzieścia lat. Czy nadal będę
patrzała na nie przez ten sam pryzmat? Raczej wątpię, zważając w jak szybkim tempie
zmienia się mózg młodego człowieka. I to jest właśnie piękne. Wczoraj razem z
mamą śmiałam się z tekstów „ludzi z PRL” (taką nazwę wymyśliłam wraz z JG generacji
ludzi z okresu PRL, zazwyczaj są nimi rodzice moich znajomych). Kilka razy
zaznaczałam, iż wszyscy mają takie same lub bardzo podobne teksty. Na przykład:
„taki bałagan, że tylko nasrać na środku!”, „nie zaraz tylko teraz!”, „nikt mi
w tym domu nie pomaga, wszystko muszę robić sama!”, „jak byłem w twoim wieku to…”,
„za moich czasów to nie było czegoś takiego”, „dopóki mieszkasz pod naszym
dachem” etc. . Mogłabym wypisywać w nieskończoność. W związku z tym zastanawiam
się czy pokolenie moje, „tiktokowe”, będzie również komunikowało się między sobą
specyficznymi frazami, z których przyszłe pokolenie będzie się śmiało tak jak
ja teraz. Mogę przywołać pięć wyrażeń, idiomów, o które mogę założyć się, że za
dwie dekady będą one przywoływane: „robi wrażenie”, „ale ekipę żeście
zmontowali ekipę totalnych…”, „coś niecoś potrafię”, „spraaawdzam”, „Co?! Spalone?
To jest mocno wysmażone!”. Trochę mnie to przeraża, aczkolwiek sympatycznie
mieć taką tożsamość. Gdybym miała wybierać to chyba wolałabym teksty mojego pokolenia.
Wydają się być nieco zabawniejsze.
Komentarze
Prześlij komentarz