Pierwszy dzień obozu. Zapewne myślicie,
że na takim obozie ze Zdolnych z Pomorza są same nerdy, lecz nie martwcie się,
bo ja też tak myślałam jeszcze rok temu. Oczywiście, jest tutaj kilka takich osobowości.
Jednakże większość to inteligentno-zabawowi ludzie. Już dzisiaj zbudowałam
silną ekipę, a zaklimatyzowanie poszło mi szybciej niż myślałam. Pokoje są
czteroosobowe. Żałuję, ponieważ zabrakło dwóch łóżek, aby spać w pełnym babskim
squadzie. Niestety panów do pokoju nie wpuszczamy. Za to posiłki jemu już przy
wspólnym stole. Co ciekawe po kolacji padł pomysł na wyjście na plażę.
Zrealizowaliśmy go dosyć szybko. Ku zaskoczeniu nie wybraliśmy się na plażę obok,
ale na plażę oddaloną o cztery kilometry od hotelu. Z czego w drodze powrotnej
lekko zabłądziliśmy i wynikło, iż łącznie zrobiliśmy jedenaście kilometrów
pieszo. Jak sympatycznie. Czas umilił nam śpiew, Kizo na głośnikach, śmiech i
rozmowy. Przeróżne. Dotarliśmy nawet do tematu świecących implantów. Więcej nie
mogę zdradzić. Szczerze? Padam na pysk, gdyż szliśmy plażą, jeszcze raz… PLAŻĄ.
Nie jest to wygodny chód. Natomiast fizycznie ociągający się i bolący spacer. Moje
nogi umierają. Głowa pada z wrażeń. A dusza cieszy się z nowego towarzystwa. Z
takim poczuciem idę jeszcze na ploteczki do pokoju obok. A nie, przepraszam,
jest już dwudziesta czwarta. W takim razie skorzystam z okazji przebywania w
pokoju z czterema laskami. Reszcie skrócę wszystko rano na śniadaniu. Mam
nadzieję, że nie obudzimy gości śpiących nad nami lub pod nami. Z jednej strony
współczuję takiego sąsiedztwa jakim jesteśmy my, a z drugiej zazdroszczę, gdyż bilety do cyrku są za
darmo.
Komentarze
Prześlij komentarz