Przejdź do głównej zawartości

Wszystkie sztuki Shakespeare'a w niecałe dwie godziny? Żaden problem!

 

I tym razem się zawiodłam. Niestety w tym wpisie nie poleje się fala krytyki. Przedstawienie, na którym miałam przyjemność być wraz z nieodłącznym kompanem każdych słodkich wyjść Wojwikiem, bardzo mi się spodobało. Komedia w Teatrze Szekspirowskim pt. „Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej formie)” okazała się być strzałem w dziesiątkę na sobotni wieczór. Choć spektakl był przeznaczony głównie dla młodzieży to miejsca na widowni zapełniały głównie starsze osoby. Nam trafiły się balkoniki. Przyznam, iż wygodniejsze są dla mnie miejsca na parterze, aczkolwiek nie mogłam narzekać na widok z góry. Ma to swój niepowtarzalny urok. Tak jak owy urok miał występ trzech Panów. Przedstawiali oni, jak sam tytuł wskazuje, dzieła Szekspira. Jak zapewne wiecie nie było ich tak mało. Biblioteka Williama Shakespeare’a jest dosyć pokaźna, o czym świadczą 38 sztuki, 124 sonety i wiele innych utworów różnych gatunków. Dzieła tego literackiego geniusza trudno przedstawić, a co dopiero profesjonalnie zagrać w niecałe dwie godziny. Zwłaszcza by przedstawiana forma była uniwersalna i łatwa w odbiorze, szczególnie dla młodych ludzi. Aktorom: Sławomir Głazek, Filip Jasik oraz Kacper Lech, którzy wcielili się w postacie należy się aplauz. Zdominowali scenę i zauroczyli swą charyzmą widzów. Moim ulubieńcem stał się Rudy, czyli Kacper Lech. Nie tylko przez rudawe, bujne włosy, lecz umiejętności, które sprawiły, iż kobiety, w które się wcielał doprowadzały mnie do łez śmiechu. Parodia Szekspira nie mogłaby dziać się bez niego. Ponadto błyskotliwe dialogi pobudzały umysł, a sceneria ożywiała wyobraźnie. Rekwizyty, które wg mnie są nieodłącznym elementem owego występu były niczym róg obfitości. Błyszczące, różowe konfetti rzucane w powietrze przy scenie śmierci jednego z bohaterów dzieł Szekspira brzmi komicznie, lecz dzięki temu właśnie ta scena najbardziej zapadła mi w pamięć. Zarówno kucharz sadysta, o którym nie wpadłabym myśląc o sztukach Williama, zaskoczył mnie pozytywnie. Przyrządzoną własnoręcznie czaszkę z paluszkami podawał widowni w pierwszych rzędach jako krótki poczęstunek. Żałuję, że tam nie siedziałam. Taki przysmak wydaje się być strasznie dobry. Z resztą taka uczta to nic w porównaniu dla uczty duszy. Mama zawsze powtarzała, że „nic dla duszy, tylko micha”. A tutaj ją zaskoczyłam. Nie mogła mi dzisiaj niczego zarzucić. Uśmiałam się. I to bardzo.

Czy poszłabym drugi raz? Nie wiem. Jak już wspomniałam błyskotliwe dialogi zaskakiwały i to głównie dzięki nim oraz umiejętnym zagraniu emocji ubawiłam się. Żart usłyszany ponownie nie jest już taki śmieszny jak na początku. Bynajmniej dla mnie. Natomiast zdecydowanie poleciłabym występ osobom, które jeszcze nie miały okazji się na nim pojawić. Pamiętajcie o zajęciu pierwszych miejsc. Jest jeszcze jedna niespodzianka od aktorów, dla odważnych z „parteru”. Jednak o tym Wam już nie napiszę. Jeszcze bardziej, niż  paluszków żałuję tego, że nie zajęłam miejsc na parterze. O wszystkim dowiecie się jak zagościcie w tym teatrze na właśnie tej sztuce. Uważam, że warto. I trzecia rzecz, której żałuję po dzisiaj najbardziej. Jesteście w stanie zdobyć mi numer Rudego?




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...