Latvia
Open 2022 mogę uznać za zaliczony. Międzynarodowy turniej, na którym przedwczoraj
miałam okazję stoczyć walkę okazał się być moim wyzwaniem. Początkowo miałam zawalczyć
na macie w formule Kick Light. Jednak życie lubi być przewrotne i w dniu
rozgrywek dostałam propozycję stoczenia walki z mistrzynią w boksie na ringu w
formule Full Contact. Nie bałam się zwłaszcza, że bardzo chciałam wypróbować
się w tej formule. Ponadto w historii klubu miałam być pierwsza, która zawalczy
w „Full’u”. Uznałam, że taki przywilej zdarza się tylko raz. Zgodziłam się i
stoczyłam ciekawy pojedynek. Cieszę się, że podeszłam mądrze do wyzwania.
Zdobyłam srebro. Na złoto jeszcze przyjdzie swój czas. Natomiast muszę jeszcze
popracować. Wszak dzisiejszy post skupię bardziej na wyjeździe niż na samych
walkach. Łotwa zaskoczyła mnie głównie pięknymi widokami. Choć jazda zajęła około
trzynastu godzin to zieleń jaka nas przywitała udowodniła, że było warto
pomęczyć się w autobusie. Bardzo dużo drzew, lasów, pól, parków. Zdecydowanie
więcej zieleni niż w Polsce. Samo miasto Ventspils, w którym odbywały się zawody
szczyciło się placem z ogromną fontanną otoczoną równie przyciętymi drzewami. W
przeciwieństwie do niektórych miast, Ventspils
było bardzo czyste. Nie zwróciłam uwagi na żadne śmieci, co już świadczy o tym,
że dominowała schludność. Podczas jednego z wyjść mieliśmy okazję wsłuchać się
w koncert, który dawał o sobie znać nieopodal placu. Mimo głośnej, lecz
przyjemnej muzyki nie odczułam ciężaru tumultu. Warto zaznaczyć, że centrum
było skupiskiem ludzi. Nie przeszkadzało to jednak w zjedzeniu naprawdę smacznej
pizzy. Nowo otworzona pizzeria zachęciła byśmy to właśnie ją wybrali. Wraz z
Emi zamówiłam klasyczną margheritę. Gdyby nie długi czas oczekiwania dałabym
mocne 7/10. Wyjście na miasto i pizzę wraz ze znajomymi z klubu zapamiętałam jako
miły początek zawodów. Jednakże koniec wydawał się nieco lepszy. Wiadomą
kwestią jest to, że takie wyjazdy zacieśniają więzi. Poznajemy siebie nawzajem
jeszcze bardziej. Nie spodziewałabym się, że poznam bliżej człowieka, z którym
mało co mnie łączyło. Cały ostatni dzień spędziliśmy częściej ze sobą niż z
innymi. Bez dwóch zdań było warto. Mogę powiedzieć, że strasznie się uśmiałam.
Przez większość drogi nie spałam. Inne spojrzenie na świat dało mi wiele do
myślenia za co jestem szczególnie wdzięczna. Jedna sentencja wypowiedziana
przez mojego kompana sprawiła, iż poczułam się inaczej niż zwykle. I chyba to
jest w takich wyjazdach bardzo ważne. Dawanie sobie szansy na poznanie nie
tylko siebie.
Jestem ciekawa
przyszłości. Nie tylko na sali treningowej, ale i w szkole, która zaczyna się już
jutro. Jesteście gotowi? Bo ja tak. Trzymam za Was kciuki w tym okresie, kiedy
wsparcie innych będzie niezwykle istotne. Dbajcie o siebie w tym czasie, bądźcie
dla siebie wyrozumiali, a ja odezwę się już
niebawem.
Komentarze
Prześlij komentarz