Kolejny dzień tematyczny w
Gdańskiej Piątce! Oto on! Nadszedł i nikt nie był w stanie mnie powstrzymać od
stworzenia nowej kreacji. Środa pt. „Dzień Dziadów” polegała na przebraniu się
nie tylko za postacie z „Dziadów” Adama Mickiewicza, ale i za dowolną postać. Ten
kreatywny dzień miał w głównej mierze uwolnić artystyczne dusze. Konstrukcją przypominał
halloweenowy bal przebierańców tylko pod inną nazwą. Oprócz przebrania się za
Gustawa istniała możliwość bycia wróżką ze Shreka, wiedźmą, kucharzem, Zygzakiem
Mcqueenem! Uwierzcie, że tego dnia ludzie naprawdę mnie zaskoczyli. A kim byłam ja? Otóż zdecydowałam się na jedną
z postaci gry komputerowej pt. „Mortal Kombat”, a była nią oczywiście Kitana.
Będąc młodszą oglądałam filmiki na YouTubie jak inny odbywają krwiste pojedynki.
Z zazdrością w wielkich, niebieskich
oczach patrzałam i żałowałam, że to nie mogę być ja. Grająca w tę grę- of course.
Z oczywistych względów nie miałam zgody
na grę w nią. Brutalność nie jest wskazana dla tak rozwijającego się młodego mózgu.
Kitana to wojowniczka i w każdej
wersji gry miała inny strój. Z tej racji postanowiłam nie odwzorowywać jej
stroju 1:1, a stworzyć swój własny z Mortal Kombat 12 (nieistniejąca wersja
(jeszcze)). Charakterystyczną dla Kitany bronią są ogromne wachlarze zakończone
nożami. Zaznaczę, iż chodzę do szkoły, a noże niekoniecznie są mile widziane.
Wobec tego wycięłam noże z kartonu, pomalowałam na czarno i ozdobiłam diamencikami.
Z zakupionego przedtem niebieskiego materiału wycięłam półkola, które następnie
podzieliłam na mniejsze części. Dopiero z tych elementów stworzyłam pełne
wachlarze. Skończywszy wachlarze wróciłam do szycia dołu stroju. Górę kostiumu miałam
gotową, gdyż wykorzystałam moją szafę z ubraniami nie mającą końca. Można rzec,
że mam w pokoju Narnię. Jeszcze nie doszłam do tego jak wszystkie ciuchy mieszczą
się u mnie w domu. Co ciekawe- żadne ubrania się nie marnują, zawsze znajdą
swoje pięć minut. Czasami zostaną przerobione, a czasami oddane, pożyczone przyjaciółce
w potrzebie lub po prostu ubrane. Dół stroju uszyłam z tego samego materiału, z
którego robiłam wachlarze. Nie był to skomplikowany proces. Dół wyglądem
przypominał pelerynę, tylko że na biodra (zdjęcia poniżej). Całość dopełniłam
dodatkami (niektóre również szyłam np. maskę czy opaski) oraz wysokimi butami-
czarnymi platformami. Oscyluję, iż musiałam mieć około metr osiemdziesiąt pięć centymetrów
wzrostu.
Rano wstałam o czwartej trzydzieści
i zaczęłam się szykować. Założyłam kostium. Włosy rozpuściłam i pomalowałam
jedynie oczy eyelinerem. Przećwiczyłam jeszcze parę ruchów charakterystycznych
dla Kitany i jedząc po drodze śniadanie ruszyłam na skm. W szkole byłam około szóstej
czterdzieści. Moje motto to: „lepiej być półgodziny przed lekcjami niż pięć minut
spóźnionym”. A tego dnia było to bardzo możliwe. Wolałam nie ryzykować.
W szkole czekała już na mnie moja
przyjaciółka, która cyknęła mi parę zdjęć. Ponagrywałyśmy kilka tiktoków. Do szkoły
zaczęli przychodzić uczniowie, którzy jak i my byli przebrani. Uwielbiam takie
widoki kiedy inni też się angażują. Poprzez ich wybór kostiumu można wiele dostrzec-
czym się interesują, co lubią, co ich definiuje. Jest to bez dwóch zdań
wspaniałe. Choć nie wszyscy mieli ochotę uczestniczyć w balu przebierańców z różnych
powodów (co jest jak najbardziej zrozumiałe) to dawało to pewien rodzaju kontrast
w społeczeństwie. Myśl ta wisiała nade mną cały dzień. Porównałam i zrobiłam
analogię do dualizmu w społeczeństwie.
Przyznam, iż trochę się tego spodziewałam,
lecz mimo to ogromną radość sprawiło mi jak ludzie podchodzili zrobić sobie ze
mną zdjęcie. Wiem, że nie każdy ma tę śmiałość, aby podejść. Jednak nie należę
do person, które by odburknęły czy zignorowały. Chętnie zapozowałam. Do poniedziałku
czekam na uwiecznione chwile od między innymi szkolnego fotografa. Jestem
ciekaw jak wyszły.
Ps. Zastanawiam się nad zrobieniem
albumu ze szkolnego życia. Czy to pomysł w punkt?
Komentarze
Prześlij komentarz