Na mnie już czas
Rozdział 1
Wszedł do klasy. Wzrok nie był skierowany na niego, co
dawało mu poczucie chwilowego komfortu. Usiadł i gdy to zrobił w tle usłyszał
szepty. Głośne szepty. Drażniące jego myśli. Chciał wyjść, lecz po ostatnim
incydencie z dyrekcją zdrowy rozsądek nakazywał mu pozostać tam gdzie jest. Miał
swoje miejsce w czteroosobowej ławce przy oknie. I choć jest towarzyski to
siedział sam. Zdążył przywyknąć, lecz puste miejsca za każdym razem kuły go w
serce. Miał na to antidotum. Nie działało idealnie, lecz dawało mu chwilowe poczucie
bezpieczeństwa. Przez te pół roku zdążył
wykoncypować jak nie rzucać się w oczy. Nosił się jak zwyczajny nastolatek.
Bluza stanowiła główną część jego garderoby, a blond włosy zapuścił na tyle, że
przysłaniały jego twarz. Nie musiał borykać się z problemem utrzymywania
kontaktu wzrokowego. Jego oczy zgubiły się gdzieś między pasmami jasnych loczków.
Mimo iż wyglądał standardowo, to nie można było zarzucić mu braku schludności. Jak
nosił koszule to zawsze wyprasowane. Butów nigdy nie miał brudnych. Czekając, aż
zakończy się lekcja wpatrywał się w zeszyt. Tylko to mu pozostało. Telefon
zabrał nauczyciel. W końcu nie udźwignął ciężaru presji i nagle wstał. Kiwnął głową do nauczycielki
dając znać, że wychodzi do toalety. Dynamicznym krokiem wyszedł i pozostawił
klasę z uczuciem…
-Chłopaki!- Mateusz szturchnął siedzącego obok Damiana, a
ten resztę kolegów. Wyglądało to jak domino.- Widzieliście to?
Mateusz zaczął przedrzeźniać chód nieobecnego już Jerzego.
Wszyscy się zaśmiali. Profesor udawała, że nie widzi ostentacyjnego zachowania.
Paczka przyjaciół miała dobre oceny, więc nauczyciele nie reagowali na potyczki.
Ich wyobrażenie o nim obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni przez ostatnie pół
roku. Ośmieszanie go, a przede wszystkim wykluczenie było tylko jednym z form
odgryzienia się. Przypominało to małe sabotaże. Jako grupa mieli przewagę. Nie zamierzali
odpuszczać, zwłaszcza, że dawało im to satysfakcję. Poczucie ich wartości rosło
wraz z odczuwaniem przykrości przez Jerzego. Cała czwórka chłopaków była bardzo
silna. Jednak każde z nich byłoby nikim, gdyby opuścili swoją hermetyczną grupę.
Z oczywistych względów tego nie robili. A on był sam. Jak palec. Nie miał
nikogo. Rodzice nie interesowali się nim za bardzo. Byli pochłonięci życiem
zawodowym. Jako wysoko postawieni prawnicy traktowali syna jako obowiązek i nic
po za tym. Do szkoły szedł sam, w szkole przebywał sam, do domu wracał sam.
Przez taki okres czasu odcisnęło się piętno na jego postrzeganiu siebie. Z
pewnego siebie chłopaka zmienił się w nieśmiałego i sfrustrowanego. Stracił przyjaciół…,
a może to oni stracili jego? Cała sytuacja nie napawała nikogo optymizmem. Źle oddziaływało
to na całą klasę. Przez odrzucenie Jerzego wszyscy w klasie patrzyli się na
niego z odrazą. Ignorowali, gdy coś mówił. Śmiali się jak szedł. A wychowawca
był obojętny. Przestał się dobrze uczyć, więc jego obecność w szkole dla
nauczycieli była zbędna. Mimo to z tych wszystkich osób, które widziały jedynie
swój czubek nosa wyłoniła się dziewczyna. Do klasy dołączyła we wrześniu. Przez
dwa miesiące zdążyła poznać się z większością i szybko została ciepło przyjęta.
Trafiła do grupki tych „popularniejszych”. Była ładna, nawet bardzo. Jako wysoka
blondynka o dużych niebieskich oczach spełniała kanony piękna środkowej Europy.
To nie wszystko- jej ubiór wskazywał na to, że bardzo o siebie dbała. Przywiązywała
dużą wagę do fryzur. Bawiła się swoimi długimi włosami i codziennie miała inne
ozdoby na głowie. W poniedziałek miała kokardki, we wtorek spinki, w środę
opaskę, w czwartek mały kapelusik, a w piątek kolorowe gumeczki. Ostrzegali ją
by nie wdawała się nawet w dyskusję z Jerzym. To przecież dla jej dobra. Początkowo
tylko kiwała głową, by dali jej spokój. Wygodnie było jej funkcjonować w piątce
charyzmatycznych person. Nie przeszkadzało jej, że była tą uległą. Ważne, że
nie została sama. Jak on. Wiedziała co to samotność. Przeżyła ją w poprzedniej
szkole, która była głównych powodem przeniesienia się. Zostawiła przeszłość i
nie chciała do niej wracać. Zmiana środowisk wydawała się najlepszym rozwiązaniem.
Póki co nie żałowała swojego wyboru. Wszak każdej nocy zamiast wspominać wyjścia
do kina, na zakupy czy żarty w szkole z minionego dnia, miała przed oczyma
widok siedzącego blondyna. Żal podchodził jej do gardła. Nie chciała wierzyć
plotkom. To nie w jej stylu. Zamiast tego była cicho i obserwowała. Widziała w
nim więcej niż inni. O wiele więcej. Przede wszystkim to, że był silny. Nie płakał,
a miał powody. Kiedy emocje zaczęły nim targać bardziej niż zwykle, wychodził. Opanowywał
je sam, po cichu. Nie reagował na rówieśników. Nie odpyskowywał, nie obrażał. Siedział
spokojnie, tak jak ona to kiedyś robiła. Leżała w swoim różowym pokoju, aż przez
myśli obezwładniające jej umysł pogrążyła się w głębokim śnie.
Wychodziła ze szkoły. Jesienne liście psuły pracę woźnego,
który przed chwilą zamiatał plac. Dziedziniec od kilku lat ozdabiały ławki
zakupione przez absolwentów. Usiadła na niej i wyciągnęła z granatowej torby książkę.
To kryminał. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Postanowiła nacieszyć się czasem
wolnym. Odpocząć. Pogoda zmieniła się nagle, gdy ze szkoły wyszedł Jerzy.
Słońce zaszło, a wyłoniły się szare chmury, które dawały znać o nadchodzącym
deszczu. Czy to przypadek? Czy natura wyczuła negatywną energię? Nie wiadomo. Chłopak
zauważył ją. Przez ułamek sekundy wbił w nią wzrok. Ona odwzajemniła spojrzenie.
Czas jakby ustał. Wiatr zapraszał do tańca złote liście. Wydobył się cichy
szum. Drzewa lekko się kołysały. Stary woźny gdzieś w oddali z niezadowoleniem chował
grabie i miotły. W tym całym chaosie oni patrzyli na siebie. W końcu Jerzy
przerwał:
-To nie ja to zrobiłem…- i odszedł. Choć go nie widziała, to
jego wzrok pozostał w pamięci dziewczyny.
Obudziła się. Była siódma rano. Wiedziała, że nie zdąży na
lekcje, więc stwierdziła, że nie będzie się śpieszyć. Dała sobie czas na
przygotowanie się do szkoły. Związała włosy w kitka i dopełniła idealną fryzurę
spinkami. Miała tajemnicę. Codziennie wyznaczała sobie małe wyzwanie, które
musiała spełnić. Tego dnia obiecała sobie, że zagada do Jerzego. Choćby się
paliło, budynek stanął by w płomieniach, trzęsła by się ziemia, ona musiała z
nim porozmawiać i dowiedzieć się co tak naprawdę się stało. W środku była
pewna, że ten chłopak jest niewinny.
Komentarze
Prześlij komentarz