Weekend ma być ciepły. Pogoda
dopiecze mnie jeszcze bardziej niż obowiązki, co nie napawa optymizmem. Omija
mnie zgrupowanie kadry klubu oraz noc humanisty, na którą tak bardzo się
cieszyłam. Myślę, że całość potoczyłaby się inaczej gdyby nie fakt, że dostałam
się na „Weekend z nauką” organizowany przez Zdolnych z Pomorza. Nie ukrywam, iż
radość mnie lekko przyćmiewa. Choć może nie jest to nic nowego. Tematyka zajęć
to „Lekcje myślenia”. Całkiem frapujące. Mnie na pewno się przydadzą. Jedzie ze
mną kilku znajomych, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że raczej
nie powinnam się nudzić. Mam dużo pomysłów, które chciałabym zrealizować. Obawiam
się, że mogę nie nadążyć, lecz jest to kwestia tylko i wyłącznie chęci,
zorganizowania i dyscypliny. Innymi słowy do zrobienia. Gdyby była opcja
dodawania emotikon, które nie wyglądają jak z lat dziewięćdziesiątych, to
wkleiłabym ogień.
(update)
Jest wtorek. Do
tego czasu lekko ochłonęłam. Zdecydowanie Weekend z nauką był upalny. I to nie
ze względu na pogodę, gdyż padało całe dwa dni. Choć lubię deszcz to skwar
związany z natłokiem zajęć wyjątkowo mi nie przeszkadzał. Zostaliśmy na pierwszym
spotkaniu podzieleni na trzy grupy.
Byłam w grupie pierwszej, stąd sesję numer jeden zaczynaliśmy my. Moja grupa dogadywała
się na naprawdę wysokim poziomie, dlatego że prawie wszyscy się znaliśmy. Mimo iż
wolę pracować sama to tym razem nie zrezygnowałabym z towarzystwa na rzecz
pracy własnej. Śmiechom nie było końca. Tylko Pumę wychowawcy przydzielili do
grupy trzeciej. Nie byłam z tego powodu najszczęśliwsza, lecz skoro nasza
interwencja nie pomogła, to niekoniecznością było by deprymowanie się. Jako
pierwsi mieliśmy warsztat pt. „escape room”. Okazał się on być prosty w rozwiązaniu,
ponieważ nasza podgrupa skończyła go w niecałe czterdzieści minut na
przewidziane półtora godziny. Po ekscytującej walce o rozwiązanie zagadki
mieliśmy nieco dłuższą przerwę niż pozostali. Udaliśmy się do Lidla i zaopatrzyliśmy
się na sobotni wieczór.
Kolejno była
sesja nr dwa, gdzie miałam przyjemność odświeżyć sobie pamięć. Gra w szachy sprawdziła
mnie pod kilkoma względami. Nie spodziewałam się, że moja małe zamiłowanie z czasów dzieciństwa powróci. Pamiętam jak
ojciec uczył mnie grać. To jemu zawdzięczam brak problemów ze znajomością zasad
gry w szachy.
Popołudnie dopięła
sesja nr trzy. Na niej graliśmy w gry kreatywne. O ile się nie mylę najlepsza
gra planszowa nosiła tytuł „wsiąść do pociągu”. Po grach, na stołówce czekał na
nas ciepły obiad. Wszystkie grupy zeszły się na posiłek. Resztę dnia spędziłam
nie gorzej. Wieczorna integracja wyszła chyba najlepiej.
W niedzielne
przedpołudnie musieliśmy się już pożegnać. Rozłąki nie należą do najprzyjemniejszych
czynności. W szczególności po tak spędzonym weekendzie. Jednak jedyne co ze mną
zostało to nauka. I ten fakt jest dla mnie najbardziej krzepiący.
Komentarze
Prześlij komentarz