Przejdź do głównej zawartości

Aplikacja WASTEX - zapamiętajcie to logo

 

Mieliście kiedyś wizję czegoś co nie istnieje, a zdecydowanie mogłoby? Bo ja tak. Pijąc moją ulubioną mrożoną kawusie wpadłam na pomysł aplikacji, która nie jednej i nie jednemu mogłaby uratować życie uczuciowe. W tych czasach zdrowie psychiczne jest szczególnie ważne. Coraz więcej się o nim mówi, co cieszy. Uznałam, że ten pomysł wykorzystam na obozie Zdolnych z Pomorza. Przez cały turnus w grupach tworzyliśmy własne projekty, które na koniec zostały przedstawione, a finalnie ocenione. Zostali wyłonieni zwycięzcy. Moja grupa nie zamierzała odpuszczać. Pewni swojego pomysłu dążyliśmy do celu. Najbardziej rywalizowaliśmy z grupą nr 2. Doświadczeni w debatach oksfordzkich, większość uczniowie IIILO Gdynia oraz również z makiawelicznym nastawieniem byli dla nas dużym wyzwaniem. To właśnie oni nas wyprzedzili, lecz reszta została przez nas zagięta. Cieszę się, że wygrali, gdyż zasługiwali na to. Patrząc sprawiedliwe byli zwyczajnie lepsi. Mimo to cały czas siedzieliśmy im na ogonach. Byliśmy bardzo blisko, lecz ostatecznie zajęliśmy drugie miejsce na osiem miejsc. Dumni z siebie i swojej pracy uczciliśmy sukces bogatą zieloną nocą.

A ja oficjalnie przedstawiam Wam aplikację WASTEX. Niezastąpiony przyjaciel w czasach młodości.

 (w związku z brakiem możliwości przesłania prezentacji wstawię zdjęcia)


 












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...