Przejdź do głównej zawartości

LO(S)T- Rozdział 3

 

Tumult nie przeszkodził im we wspólnym wysłuchaniu się. Zajęli stół wraz z grupką znajomych czekając na zamówiony obiad. Każdy prowadził inne rozmowy. Nie inaczej było z Adasiem i Normą, którzy nieco odizolowani byli zajęci sobą. Podsłuchując można było stwierdzić, że reszta dobrze się bawiła. Dzielili się doświadczeniami z poprzednich ferii, na których mieli okazję być. Rok temu obóz odbył się w innej lokalizacji. Zmiana ta oburzała Roberta, który siedząc obok nie ukrywał swojej złości. Rozbawiało to towarzystwo, zwłaszcza, że temperamenty chłopak był specyficzny będąc zdenerwowanym. Zabawnie marszczył nos i nadmiernie gestykulował niczym rozgadany Włoch. Nikt nie potrafił zachowywać się poważnie, gdy bez skrupułów krytykował sytuację. Stąd pozytywna atmosfera zarażała wszystkich dookoła.

-Kto pierwszy?

-Ja.

-Hah, wiedziałem. Zaczynaj. Co ci się śniło?

-Od bardzo dawna nie czułam się tak dziwnie podczas snu. Już nie wspomnę o tym, że był on nad wyraz realistyczny. Nie słyszałam niczego dookoła i uwierz, że w punkcie kulminacyjnym historii ciężko byłoby mnie obudzić. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam koszmar, ale wiem, że prawie zawsze budziłam się przerażona. Teraz, mimo przeraźliwego snu nie poczułam wewnętrznie żadnego strachu. Mówię poważnie!

-No dobra, ale nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. Co się wydarzyło?

-Był to ciemny las, w którym nie trudno byłby się zgubić. Ciemne drzewa, przez które przebijał się jasny księżyc, przerażały nas, którzy wybraliśmy się na spacer.

-Byliśmy sami?

-Daj mi dokończyć – szturchnęła go łagodnie – to śmiertelnie poważne! Tak więc… Robert, Leon, Jagoda, Maja, ja i Ty wybraliśmy się na nocny spacer. Sami, bez wiedzy kierownika Krzycha. Każdy się wygłupiał mając w głowie żarty. Tylko Jagoda była jakaś taka niespokojna. Prosiła, abyśmy wracali. Wyglądała na zmartwioną, jakby wiedziała, że coś się stanie. Wszak wszyscy ją zignorowaliśmy. Beztrosko przemierzaliśmy tajemniczy las. Nikt nie miał przy sobie telefonu. Umówiliśmy się, że aby był lepszy klimat zostawimy je w pokojach. To był bardzo duży błąd. Nagle przechadzając się usłyszeliśmy gwizd. Każdemu stanęło serce. Gwizd, który niepokojącą zbliżał się do nas. Nie wiadomo było, z której strony dobiegał. Wydawałoby się, że z każdej. Otaczał nas niczym tornado. Jagoda zaczęła się trząść. Chwyciliśmy się wszyscy za ręce nie odchodząc od siebie. Stanęliśmy jeden obok drugiego. Nie widzieliśmy nic co wskazywałoby na tak ludzki głos. Melodia rozchodziła się będąc coraz głośniejszą. Przysięgam ci Adam, że znałam tę melodię. Jednak nie potrafię jej sobie przypomnieć. Wtenczas ustaliliśmy, że uciekniemy. Policzyliśmy do trzech i podbiegliśmy przed siebie. Na szczęście dotarliśmy razem bezpiecznie na miejsce. Cieszyliśmy się, że nikt się nie zorientował o naszej nieobecności, a jeszcze bardziej, że nic nam się nie stało. Próbowaliśmy ustalić czym był tajemniczy dźwięk, lecz żadne z nas nie mogło nic sensownego wymyślić.

-Zaskoczyłaś mnie. I to naprawdę intrygujący sen. Chciałabyś się nim podzielić z resztą?

-Na razie nie. Niech pozostanie on tajemnicą.

-W porządku. To co znalazłem nie będzie niczym niezwykłym w porównaniu do tego, o czym mi powiedziałaś przed chwilą. Niemniej wydaje się być interesujące. Jak przeżywałaś swoją przygodę, to ja sprawdziłem nieco miejsce wypoczynku. Okazało się, że miasto ma swoją legendę – wyjął telefon – masz, tutaj powinno być wszystko jasno przedstawione.

Norma przeczytała legendę, raz po raz marszcząc brwi.

-Nie wydaje ci się, że jest to bardzo abstrakcyjne?

-Uroki legend.

-Ale zobacz, nie ma nic napisane o czasie akcji. Nie wiemy w zasadzie skąd ten chłopak miał taką wiedzę o mechanice samolotu. Zakładając, że była to epoka odległa, to myśl o czymś latającym nie powinna mieć miejsca.

-Ciekawe spostrzeżenie. Być może nie było to tak dawno, a sam bohater był jakimś stwórcą, aniołem, a może nawet bogiem. Można to tak interpretować, zwłaszcza, że to legenda. Nie ma co się rozwodzić nad nią. Z drugiej zaś strony w każdej legendzie jest ziarnko prawdy.

Rozmowę przerwała im kelnerka podając parujące pierogi z jagodami. Ulubione Normy. Natomiast Adam zamówił schabowego z ziemniakami i surówką, podobnie jak reszta paczki. Zjedli z apetytem, choć można było zauważyć, że Normę coś frapowało. Być może sen, a być może legenda. Wydawała się być zamyślona bardziej niż zwykle. Wprawdzie jej chłopak o nic nie pytał. Uznał, że nie będzie jej przeszkadzał.

Najedzeni zajęli miejsca w autobusie. Większość osób po obiedzie zrobiła się senna, więc szybko prawie cały obóz zasnął. Tylko Norma wykorzystywała chwilową ciszę. Wygrzebała swój srebrny notatnik i ołówek, po czym dała się ponieść fantazji.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...