Tumult nie przeszkodził im we
wspólnym wysłuchaniu się. Zajęli stół wraz z grupką znajomych czekając na
zamówiony obiad. Każdy prowadził inne rozmowy. Nie inaczej było z Adasiem i
Normą, którzy nieco odizolowani byli zajęci sobą. Podsłuchując można było stwierdzić,
że reszta dobrze się bawiła. Dzielili się doświadczeniami z poprzednich ferii,
na których mieli okazję być. Rok temu obóz odbył się w innej lokalizacji. Zmiana
ta oburzała Roberta, który siedząc obok nie ukrywał swojej złości. Rozbawiało to
towarzystwo, zwłaszcza, że temperamenty chłopak był specyficzny będąc zdenerwowanym.
Zabawnie marszczył nos i nadmiernie gestykulował niczym rozgadany Włoch. Nikt nie
potrafił zachowywać się poważnie, gdy bez skrupułów krytykował sytuację. Stąd pozytywna
atmosfera zarażała wszystkich dookoła.
-Kto pierwszy?
-Ja.
-Hah, wiedziałem. Zaczynaj. Co ci
się śniło?
-Od bardzo dawna nie czułam się
tak dziwnie podczas snu. Już nie wspomnę o tym, że był on nad wyraz
realistyczny. Nie słyszałam niczego dookoła i uwierz, że w punkcie kulminacyjnym
historii ciężko byłoby mnie obudzić. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam
koszmar, ale wiem, że prawie zawsze budziłam się przerażona. Teraz, mimo
przeraźliwego snu nie poczułam wewnętrznie żadnego strachu. Mówię poważnie!
-No dobra, ale nie trzymaj mnie
dłużej w niepewności. Co się wydarzyło?
-Był to ciemny las, w którym nie
trudno byłby się zgubić. Ciemne drzewa, przez które przebijał się jasny księżyc,
przerażały nas, którzy wybraliśmy się na spacer.
-Byliśmy sami?
-Daj mi dokończyć – szturchnęła go
łagodnie – to śmiertelnie poważne! Tak więc… Robert, Leon, Jagoda, Maja, ja i
Ty wybraliśmy się na nocny spacer. Sami, bez wiedzy kierownika Krzycha. Każdy
się wygłupiał mając w głowie żarty. Tylko Jagoda była jakaś taka niespokojna.
Prosiła, abyśmy wracali. Wyglądała na zmartwioną, jakby wiedziała, że coś się
stanie. Wszak wszyscy ją zignorowaliśmy. Beztrosko przemierzaliśmy tajemniczy
las. Nikt nie miał przy sobie telefonu. Umówiliśmy się, że aby był lepszy
klimat zostawimy je w pokojach. To był bardzo duży błąd. Nagle przechadzając się
usłyszeliśmy gwizd. Każdemu stanęło serce. Gwizd, który niepokojącą zbliżał się
do nas. Nie wiadomo było, z której strony dobiegał. Wydawałoby się, że z
każdej. Otaczał nas niczym tornado. Jagoda zaczęła się trząść. Chwyciliśmy się wszyscy
za ręce nie odchodząc od siebie. Stanęliśmy jeden obok drugiego. Nie widzieliśmy
nic co wskazywałoby na tak ludzki głos. Melodia rozchodziła się będąc coraz
głośniejszą. Przysięgam ci Adam, że znałam tę melodię. Jednak nie potrafię jej
sobie przypomnieć. Wtenczas ustaliliśmy, że uciekniemy. Policzyliśmy do trzech
i podbiegliśmy przed siebie. Na szczęście dotarliśmy razem bezpiecznie na
miejsce. Cieszyliśmy się, że nikt się nie zorientował o naszej nieobecności, a
jeszcze bardziej, że nic nam się nie stało. Próbowaliśmy ustalić czym był
tajemniczy dźwięk, lecz żadne z nas nie mogło nic sensownego wymyślić.
-Zaskoczyłaś mnie. I to naprawdę intrygujący
sen. Chciałabyś się nim podzielić z resztą?
-Na razie nie. Niech pozostanie
on tajemnicą.
-W porządku. To co znalazłem nie
będzie niczym niezwykłym w porównaniu do tego, o czym mi powiedziałaś przed
chwilą. Niemniej wydaje się być interesujące. Jak przeżywałaś swoją przygodę,
to ja sprawdziłem nieco miejsce wypoczynku. Okazało się, że miasto ma swoją
legendę – wyjął telefon – masz, tutaj powinno być wszystko jasno przedstawione.
Norma przeczytała legendę, raz po
raz marszcząc brwi.
-Nie wydaje ci się, że jest to bardzo
abstrakcyjne?
-Uroki legend.
-Ale zobacz, nie ma nic napisane o
czasie akcji. Nie wiemy w zasadzie skąd ten chłopak miał taką wiedzę o
mechanice samolotu. Zakładając, że była to epoka odległa, to myśl o czymś latającym
nie powinna mieć miejsca.
-Ciekawe spostrzeżenie. Być może
nie było to tak dawno, a sam bohater był jakimś stwórcą, aniołem, a może nawet bogiem.
Można to tak interpretować, zwłaszcza, że to legenda. Nie ma co się rozwodzić
nad nią. Z drugiej zaś strony w każdej legendzie jest ziarnko prawdy.
Rozmowę przerwała im kelnerka
podając parujące pierogi z jagodami. Ulubione Normy. Natomiast Adam zamówił
schabowego z ziemniakami i surówką, podobnie jak reszta paczki. Zjedli z apetytem,
choć można było zauważyć, że Normę coś frapowało. Być może sen, a być może
legenda. Wydawała się być zamyślona bardziej niż zwykle. Wprawdzie jej chłopak o
nic nie pytał. Uznał, że nie będzie jej przeszkadzał.
Najedzeni zajęli miejsca w autobusie.
Większość osób po obiedzie zrobiła się senna, więc szybko prawie cały obóz
zasnął. Tylko Norma wykorzystywała chwilową ciszę. Wygrzebała swój srebrny
notatnik i ołówek, po czym dała się ponieść fantazji.
Komentarze
Prześlij komentarz