Przejdź do głównej zawartości

Dobro nie jest trudne do ujrzenia - wsparcie dla Miejskiej Biblioteki

 

Jak sam Platon napisał „dobro jest trudne do ujrzenia”. Nie zamierzam rozwodzić się nad tym czym jest „dobro”, gdyż właściwie od tego powinnam zacząć. Z resztą sądzę, że do niczego konkretniejszego bym nie doszła.  Jednak pisząc dzisiaj o „dobru” mam na myśli coś co jest korzystne dla innych. Mimo całego zabiegania i ukochanego chaosu, w którym żyję, staram się znaleźć czas na jakąś pomoc bliźniemu. Wstając rano przypomniałam sobie o pogawędce z naprawdę uroczą bibliotekarką z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej im. Janusza Żurakowskiego w Kartuzach. Oddając lekturę zapytałam się jej czy nie potrzebują przypadkiem książek. Bibliotekarka odpowiedziała, że bardzo chętnie przyjmą książki w dobrym stanie. Wtenczas postanowiłam, że w najbliższej wolnej chwili wezmę się za ziszczenie idei o oddaniu kilkunastu lektur komuś kto bardziej ich potrzebuje. Za celownik obrałam dzieci, gdyż to właśnie dla nich miałabym ich najwięcej. Wszak chyba największą radość sprawiłoby oddanie książek właśnie im. Dzisiaj był ten dzień, kiedy cały poranek przeznaczyłam na dokładną selekcję. Z przyzwyczajenia wstałam nieco po szóstej i po porannej rutynie od razu posprawdzałam owe przedmioty szukając przy tym tych, które są bliskie stanu idealnego. Udało mi się spakować do kartonu około trzydzieści książek oraz trzy gry planszowe. Przyznam, że ciężko było mi się rozstać z książkami, do których miałam głęboki sentyment. Mimo to z tyłu głowy miałam myśl, że mogą one równie dobrze posłużyć młodszym pokoleniom, które tak jak ja, często zaglądają do biblioteki. Dosyć ciężki karton, z lekką asekuracją zaniosłam do auta i wraz z niezastąpionym kierowcą, Mamą, pojechałam oddać wsparcie. Byłam na miejscu punktualnie z otwarciem. Radość bibliotekarki była bezcenna. To ten moment utwierdził mnie w przekonaniu, że dobro nie jest tak ciężko dostrzec. Wystarczy tylko założyć te okulary, co trzeba. I może czasami spróbować dołożyć cegiełkę od siebie.  




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...