Przejdź do głównej zawartości

Długo wyczekiwany Rozdział 12- Na mnie już czas

 

Para zdążyła być w szpitalu o wyznaczonym przez nadzorującego lekarza czasie. Minimalnie obawiali się studenckiego spóźnienia, lecz ostatecznie nie zezłościli nikogo będąc niepunktualnymi. Obojgu ten wyjątkowy wieczór zostanie na długo w pamięci. Żadne z nich nigdy nie było równie szczęśliwe. Byli żywym dowodem na to, że okoliczności potrafią być jedynie szczegółem. Licealna miłostka zamieniła się w miłość i oboje byli co do tego przekonani. Nauczyli się od siebie wiele i każde z nich dojrzało. Na mnóstwo zdarzeń nie patrzeli tak samo. Wspomnienia poprzednich przyjaźni i związków utkwiły im w głowie jako coś nowego- sentyment. Nigdy przedtem nie spojrzeli na istotne kwestie w ten sposób. Teraz zaczęli bardziej rozumieć swoje emocje, odczucia, uczucia i potrzeby. Patrycja i Jerzy czuli już pełny spokój. Nuta niepokoju związana z odrzuceniem minęła, odpłynęła w nieznane. Nie było między nimi większego skrępowania jak na początku. Swoboda zagościła w ich relacji na stałe. Nie obawiali się zerwania, gdyż wiedzieli, że są dla siebie wszystkim, a jedyne co może ich rozdzielić to śmierć.

Jura wrócił szczęśliwy do szkoły. Podczas rutynowej drogi oglądał głównie domy. Śnieg już topniał, a jednak niektórzy ludzie w ogródkach próbowali postawić na nogi urocze bałwany będące już rozpadającymi się kulami. Ten widok wydawał się co najmniej śmieszny, lecz Jura zastanowił się nad tym przez moment. Przyszła mu myśl o braku trwałości czegokolwiek. Wszystko z czasem topnieje. Należy zadać sobie pytanie czy warto walczyć? Mimo iż w liceum nie ujrzy przez następne kilka tygodni Pati, to wszak nie był tym faktem przygnębiony. Rozpisał wraz z lekarzem plan odwiedzin Patrycji i co jakiś czas po lekcjach przychodził do niej. Czasami niósł róże, a czasami tylko swoją pozytywną energię. Dzisiaj po lekcjach miał zamiar wsiąść w pociąg i pędem udać się do najlepszej przyjaciółki i dziewczyny w jednym. Wszedł do klasy cały w skowronkach. Usiadł przy oknie i po rozpakowaniu przyborów wpatrywał się w okno. Za szybą dojrzał latające bure ptaki. Ćwierkały, a swoim optymizmem zarażały otoczenie. Zgodnie z harmonogramem zajęć miał rozpoczynać dzień matematyką. Na szczęście przez jego nieobecność nic nie zostało zmienione. Nauczycielka a zarazem wychowawczyni przekroczyła próg klasy. Stanęła na środku sali splatając szczupłe dłonie.

-Kochani, mam dla was wieści. Zrobimy sobie godzinę wychowawczą – usiadła przy biurku i kontynuowała- Jak wiecie Patrycja choruje na białaczkę. Jeśli możecie dajcie jej jak najwięcej wsparcia. Jura, słyszałam o tym co się stało. Nie martw się, ból kiedyś minie. Jak będziesz chciał porozmawiać to będę czekała na przerwie.

Jerzy wydawał się skonsternowany.

-Dobrze, Profesor- serce na chwilę mu się zatrzymało. Już wiedział, że coś jest nie tak. Z trudem doczekał się końca lekcji.

Zanim podszedł do nauczycielki przed nim stanęli chłopcy.

-Jura, wiem, że się nie lubimy, ale to co ci teraz powiem jest wyłącznie moją szczerą intencją  i nie chcę cię skrzywdzić- Mateusz grał niczym Leonardo DiCaprio w Wilku z Wallstreet- jako kolega z klasy muszę ci coś powiedzieć, gdyż wiem, że każdy zasługuje na szacunek- spojrzał litościwie. Chłopaki otaczający go, również próbowali zachować powagę.

-To delikatny temat, lecz nie możemy dłużej zwlekać. Zbyt nas to gryzie. Pozwól, że powiem to wprost. Natomiast błagam cię, spróbuj na ile to możliwe zachować spokój. Otóż Patrycja nie jest tym, za kogo ją uważasz.

-Co ty…co ty bredzisz. Normalny jesteś?

-Daj mi skończyć. Powiem ci i odejdę. Nie mam zamiaru się wtrącać, chcę mieć tylko czyste sumienie. Patrycja wcale nic do ciebie nie czuje. To od początku była tylko gra, w którą ją wkręciliśmy. Teraz oczywiście żałujemy. Jednak ona wykorzystała cię byśmy mogli się trochę pośmiać z twojej desperacji i samotności. Patrycja to wrażliwa dziewczyna, sam wiesz. Nietrudno było nią lekko pokierować, zwłaszcza, że potrzebowała przyjaciół trafiając do naszej klasy. Wszystko było ukartowane. Przykro mi Jerzy. Dziewczyny ci to potwierdzą. One też wiedziały. – poklepał go w ramię, po czym obrócił się i wraz z kolegami wyszedł z klasy. Stojące nieopodal koleżanki Patrycji tylko pokiwały z żalu głową.

Chłopakowi zatrzymał się czas. Zatrzymało się bicie serca, zatrzymały się uczucia, zatrzymało się wszystko. W tym momencie dusza opuściła jego ciało. Od razu popadł w marazm. Uwierzył w naginaną prawdę i dodane kłamstwa Mateusza i spółki. Krzyczał on tak głośno, że nikt nie usłyszał. Jedyne co w nim zostało to bezsilność. Łzy nie leciały, nie potrafił wydobyć z siebie żadnych emocji. Zbladł momentalnie. Zabrakło mu myśli by przeanalizować co się właśnie stało. Jak osoba, którą kochał całym sercem, za którą byłby w stanie skoczyć w ogień nagle okazała się być manipulatorką. To nie miało sensu! Oddał jej całego siebie, a ona to perfidnie wykorzystała!  Czyżby zaszła tak daleko, że bała siew wycofać? Nikt go tak nie zranił, nic go tak nie zniszczyło. Wstał i bez słowa wyszedł z klasy. Pobiegł do domu, w chaosie rozwalając wszystko co stanęło mu na drodze. Usiadł przy biurku. Wyrwał z zeszytu kartkę i napisał na niej:

„Chciałbym, żeby ktoś pokochał Ciebie tak jak ja. Wiem, że bardziej nie potrafiłem i jeśli dla Ciebie było to za słabo- przepraszam. Odmieniłaś moje życie, nikt i nic nie było w stanie nigdy tego zrobić. Na nowo spojrzałem na świat. Przez te kilka miesięcy stał się on dla mnie niebem. Dziękuję Ci za to. Szkoda, że było to tylko złudzenie. Na mnie już czas Patrycja.”

Zgiął kartkę na pół i zaadresował: „Patrycja”. Wziął pierwszą pamiątkę od Patrycji- fioletowe spinki, które nadal spoczywały na jego biurku. Spiął nimi kartkę tak by się nie otwierała. Schował ją do kieszeni, po czym sprawdził w Internecie rozkład pociągów. Następny pociąg jadący w kierunku szpitala Patrycji miał odjechać za piętnaście minut. Wiedział, że jak się pośpieszy to zdąży. Chodniki były całe w błocie, lecz dla Jury nie miało to żadnego znaczenia. Nic już nie miało. Serce zamarzło, mimo że temperatura była dodatnia. Na peron dobiegł nieco szybciej niż się spodziewał. Dookoła niego stali ludzie, którzy ze zniecierpliwieniem spoglądali raz po raz na zegarek. Wszyscy o czymś myśleli, coś robili. Niektórzy siedzieli na ławce czytając książkę. Byli też tacy, którzy szczerzyli się do świecących prostokątów. Poszczególni słuchali piosenek na słuchawkach. Może był to heavy metal albo nowe utwory najpopularniejszych artystów? On natomiast wyróżniał się. W jego głowie grała cisza, pustka. Stał wpatrzony w dal. W końcu wyszedł z transu i podszedł do mężczyzny stojącego obok. W dłoni trzymał niebieski termos. Głowę zdobił mu bordowy kapelusz, a płaszcz sięgał aż do czarnych jak smoła kozaków.

-Przepraszam pana bardzo, mam nietypową prośbę…

-Tak, słucham pana- uśmiechnął się zmieszany.

-Mógłby pan to potrzymać? - Jerzy wygrzebał z kieszeni list- nie mogę czegoś znaleźć- skłamał.

-Jasne- zgodził się nieznajomy.

Gęsta mgła nie utrudniała nikomu ujrzenia nadjeżdżającej potężnej maszyny. Była to stacja oddalona o kilkanaście kilometrów od poprzedniej, stąd rozpędzony pociąg musiał ostro hamować. Wszyscy nagle, jakby przebudzeni zbliżyli się do krawędzi platformy. Ustawiali się, by po zatrzymaniu się pociągu rozpocząć wyścig do drzwi. Każdy miał zamiar wejść jako pierwszy. Miejska kolej z impetem wjechała na tor drugi. Jerzy podszedł nieco bliżej niż inni. Rozejrzał się, po czym skoczył prosto pod pociąg. Wszyscy, łącznie z osobami mającymi w uszach słuchawki usłyszeli okropny mlask. Ktoś w oddali zaczął krzyczeć, płakać. Nikt już nigdy nie wymaże tego widoku z pamięci tych niewinnych ludzi. Szczególnie mężczyźnie trzymającemu w ręce list. Ujrzał on martwy wzrok Jerzego, któremu dusza umarła przedtem, teraz tylko przyszedł czas na ciało.

 

 

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...