Przejdź do głównej zawartości

Różnica pokoleń

 

„Za moich czasów to było…”

 

Mój ojciec nie jest osobą młodą. Niedługo, bo już w lipcu, będzie hucznie obchodził swoje siwe 63 urodziny. Mimo wieku ma w sobie młodzieńca, którego czasy chętnie wspomina przy najbliższej okazji. Ostatnio przy kolacji zrobił mi wykład o tym jak szkoła zmieniła się w przeciągu kilkudziesięciu lat. „Za moich czasów to było…”. No właśnie jak było? Co się zmieniło?

Jak tylko mój starszy dowiedział się, że w szkole, miejscu tęgich głów, a przede wszystkich miejscu nauki, ma się odbyć pokaz mody, uznał, że „dziwne czasy nas nadeszły”. Widziałam, jak rzucił mi side eye. Dodał, że jego siostry nie mogły czesać się chociażby w warkocze. Możliwe były niskie koki, o rozpuszczonych włosach nie wspominając. Ubiór miał być nieskazitelny. Czyste mundurki były obowiązkiem każdego. Zobaczywszy moją kreację nie mógł dowierzyć własnym oczom. Widziałam jego lekkie oburzenie, być może górowała nić  niezgody. Dostrzegłam, że lewy kącik jego ust delikatnie drży, jakby chciał imputować polską młodzież o brak szacunku do uczelni. Oczywiście był dumny, sam jest artystą. Co prawda w innej dziedzinie. Pocieszeniem okazały się słowa wsparcia i motywacji. Wszak nie było ich za wiele.

Gdańska Piątka nie zawiodła swoją otwartością. Jako szkoła wysokich lotów, bo przecież jesteśmy drugim najlepszym liceum na Pomorzu (Gdynia podrabia rankingi), nie miała problemu z akceptacją kolejnego eventu. Jako wierna fanka takich przedsięwzięć, nie mogłam przejść obojętnie obok pomysłu znanej wszystkim Marco Fiuk. Stwierdziłam, że wezmę udział w szkolnym pokazie mody, który organizuje. Motywem miała być miłość. Co prawda, bliżej mi do dostania stówki ze sprawdzianu u Profesor Górecznej niż do miłości. Jednak nie siejąc defetyzmu, zapisałam w notatniku już pierwszy pomysł.

Zaletą naszej szkoły jest zdecydowanie ponadprzeciętna inteligencja uczniów. Nauczycieli chyba też. Choć nie mi to oceniać, to wiem, że czasami bywa z nią różnie. Miałam genialny pomysł prezentacji swojego dzieła. Nie będę zdradzać Wam na czym ów pomysł polegał, bo być może jeszcze go wykorzystam. Natomiast, aby go zrozumieć trzeba mieć chociaż średnie pojęcie o najnowszych, światowych pokazach mody. Z całym szacunkiem, lecz po namowie z bliskimi stwierdziłam, że Jury, a tym bardziej widownia, nie zrozumie przekazu i gry słownej. Wolałam nie ryzykować ośmieszeniem się, które nie wynikłoby przecież z mojej strony. Lud, zwłaszcza Piątki, ma nieodpartą potrzebę pośpiesznej generalizacji. Nie wiem z czego to wynika. Postawiłam więc na prostotę, która trafiła w sedno. Zapewne już usłyszeliście, zajęłam pierwsze miejsce.

Wróciwszy do domu po zrobieniu show, musiałam odetchnąć. Niestety mój spokój zakłócił ojciec. Wszedł do pokoju, rozejrzał się, wyjrzał przez okno i jak gdyby nigdy nic wyszedł, nie zamykając przy tym drzwi do mojej komnaty. Potrzebując (jak to na mnie przystało) atencji, zapytałam go z czym do mnie szanowny pan przyszedł. Odwrócił się i pogratulował. Uznałam to za pewną akceptacje i pogodzenie się z faktem, że pokazy mody w szkole to teraz już norma.




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...