Święta są wspaniałe wtedy, kiedy
spędza się je samemu albo z zacnym i kochanym towarzystwem. Zwłaszcza
Wielkanocne. Ale to tylko moje zdanie.
Nie narzekam na własne
towarzystwo. Lubię je. Często odpoczywam, słucham swoich myśli. Święta dają
jakieś niepisane pozwolenie na odpoczynek bez poczucia winy. Stąd też cieszyłam
się na chwilę resetu.
Plany niestety popsuł mi mój
ojciec. Zostaliśmy rodziną zaproszeni do drugiej rodziny na Wielki
Poniedziałek. Zamiast tego dnia lać się wodą z kuzynami, wolałabym po prostu go
olać. Wbrew moim raczej niewysokim oczekiwaniom, moja grzeczna prośba o
zostanie w domu została odrzucona. A sen o momencie prywatności zmącony.
Pojechaliśmy do drugiej rodziny,
z którą nie mam potrzeby widzenia się. Także nie mam nawyku odwiedzania ich i
nie przeszkadza mi to w żadnym aspekcie. Głowa rodziny jednak uznała, że
drugiej stronie zrobi się przykro, jeśli mnie nie zobaczą. Naprawdę? Aż tak się
stęsknili? Dziwne, bo o moich urodzinach nie pamiętał nikt. Postanowiłam
przetrwać uroczystość lanego Poniedziałku, którego kuzyni są większymi fanami
niż Baronowa Krzeszowska.
Na szczęście nie zostałam oblana
i jest to jedyna rzecz, za którą jestem wdzięczna. A nie! Przepraszam! Jest
jeszcze jedna rzecz. Muszę przyznać mojej siostrze, że potrafi gotować. Stąd
też ze smakiem zjadłam obiad i deser. Chyba tylko to trzymało mnie przy stole.
Na górnolotne rozmowy nie mogłam liczyć. Ale kogo ja będę udawać! O pogodzie
też chciałabym i mogłabym pogadać. Jednak nic z tego. Obgadywanie innych to
coś, do czego nie będę się przyłączać. Nie usłyszą mojej akceptacji w tej
dziedzinie. Jak tylko próbowałam wciąć się w rozmowę próbując zmienić temat, to
słyszałam komentarze ad personam dotyczące mojego wyglądu. Cóż, nic nie poradzę
na to, że moje długie paznokcie pomalowane kremową hybrydą przeszkadzają
starszym ciotkom. Moda jest rożna i zmienna. Może czas się przyzwyczaić?
Przy wielkanocnym stole nie
obeszło się bez docinków na temat (na szczęście nie do mnie) wagi. Zrobiło mi
się przykro. Do miski też muszą innym zaglądać?
Moje możliwości są nieco
ograniczone. Ze względu również na inność. Z większością nie łączą mnie więzy
krwi. To towarzystwo nie jest skłonne do refleksji. Jakkolwiek próbowałabym
delikatnie zwrócić uwagę na niestosowne zachowanie, zostałabym odrzucona i
więcej niezaproszona. Cóż, nie ubolewałbym nad tym za szczególnie, w zasadzie to
wcale, ale kłótnie tego dnia nie są dla mnie priorytetem. Milczenie w tej
sytuacji jest złotem.
Jednak cała burżuazja chyba w
końcu się zmęczyła. Rozeszli się do domu by móc dokończyć świętować Wielkanoc.
Może i jestem ateistką, ale wydaje mi się, że to święto powinno polegać na
miłości do bliźniego.
Mimo wszystko cieszę się, że ów
święta są tylko dwa razy w roku i że nie muszę oglądać tego cyrku częściej.
Choć rodziny się nie wybiera, to ja chociaż mogę jej nie uznawać.
PS. (niniejszy post jest jedynie parodiom/groteską, proszę odebrać
go z dystansem)
Komentarze
Prześlij komentarz