Przejdź do głównej zawartości

STUDNIÓWKA MONROE 2024

 

Starsi czytelnicy mojego bloga pamiętają zapewne studniówkę, na której byłam, chodząc do drugiej klasy liceum. Nie wiem, gdzie uciekł mi ten czas. W tym roku przeżyłam po raz drugi studniówkę gdańskiej Piątki. Czy uda mi się opisać jak piękna była, ta tak bardzo wyczekiwana noc?

Przekraczając próg szkoły średniej, wiedziałam już jaka będzie moja studniówka. Wiedziałam już, jaką będę miała sukienkę. Ten sekret zdradziłam wtedy tylko mojej mamie, która głowiła się, w jaki sposób znajdę taką sukienkę. Mowa oczywiście o pomarańczowej sukience Marilyn Monroe z ikonicznego filmu „Mężczyźni wolą blondynki” (1953). Do dziś nie znalazłam sklepu, w którym można by było kupić identyczną kreację. Zwłaszcza, iż znacząca jest kwestia doboru sukienki do figury. Musi być ona szyta na miarę. Niedopasowana wyglądałaby nieatrakcyjnie. Krój „syrenka” wymaga podobieństwa do figury, by pięknie prezentować się na modelce. Historia poszukiwania krawcowej na pewno by Was zanudziła. Natomiast zdradzę tyle, że udało się znaleźć taką uzdolnioną i ambitna krawcową, która podjęła się wyzwania. Za co jestem jej dozgonnie wdzięczna.

Marilyn odkąd pamiętam, była moją inspiracją. Jako dziecko rodziców, którzy są zafascynowani latami czterdziestymi i pięćdziesiątymi ubiegłego wieku, pasjonowałam się od małego postacią Marilyn. Dużo też o niej swego czasu pisałam. Na szesnaste urodziny od przyjaciela dostałam jej obraz, przedstawiający ją właśnie w owej pomarańczowej sukience. Przypadek?

Niemniej to nie tylko symboliczna sukienka grała dla mnie ważną rolę. Dojazd karocą wraz ze znajomymi też nie był najważniejszy. Polonez i walc – choć bez wątpienia tańce pełne wzruszeń i emocji – nie grały pierwszych skrzypiec. Ludzie, z którymi przyszło mi spędzać ten wieczór byli integralną częścią studniówkowego marzenia. Nie bez powodu zaprosiłam mojego chłopaka - przyjaciela od serca jednocześnie. Z nim zabawa była bez wątpienia udana. Ponadto grono nauczycielskie, które nas otaczało, napawało wyjątkowym optymizmem. Rozmowy z polonistkami i nie tylko, były nie do zastąpienia. Żal mnie ściska w sercu, gdy myślę, że to ostatnie miesiące spędzone razem w jednej szkole. Mimo wydarzeń łączących naszą klasą, zgraliśmy się nie tylko podczas tańca, ale i odniosłam wrażenie, że podczas całej ceremonii.

Moja droga pociągiem Piątki powoli dobiega końca. Mimo iż przyjdzie jeszcze czas na post pożegnalny, to już teraz pragnę zaznaczyć, iż nikt nie odbierze mi tych czterech lat spędzonych wśród dusz niezwykłych. To właśnie w tej placówce odkryłam jakąś nieznaną dotąd część siebie. Rozwinęłam skrzydła, którymi – mam nadzieję – dolecę daleko.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drodzy Czwartoklasiści...

Dzisiaj trochę prywaty. Rozsiądźcie się. Wybrałam się dzisiaj do szkoły po odbiór świadectwa dojrzałości - wyników matur. Szczerze się przyznam, że zapomniałam już jak wygląda stres. Przez ten cały czas braku kontaktu ze szkołą nabrałam oddechu. Długo wyczekiwanej świeżości. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, pracowałam i skupiłam na sobie. Nawet podczas Pucharu Świata nie odczuwałam tego stresu, jaki miałam właśnie dzisiaj. Wychodząc z pociągu i kierując się w stronę dawnego liceum, uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, jak obciążona byłam wówczas bagażem stresu i frustracji podczas przygotowań do matury. Wpadłam w wir jakiegoś chorego maratonu nauki, presji, a przede wszystkim chęci dogodzenia bliskim, zapominając tak naprawdę o sobie. Choć ten czas miał swoje uroki, to nie wróciłabym do niego za żadne skarby. Zatraciłam siebie. Z biegiem czasu dostrzegam jak innym człowiekiem byłam - to mnie najbardziej przeraża. Słuchajcie swojego zdrowia. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że cią...

11 przyjemności jesieni

Dzisiaj przydarzyła się rzecz niespodziewana. Tak jak nie przewidziałabym pieczonej dyni na obiad czy nieznajomego pukającego do drzwi mojego domu, tak nie przewidziałam tego co stało się tego wieczoru. Wstałam wcześniej. Tak mam w zwyczaju i robię to niezależnie od tego czy jest rok szkolny, akademicki czy trwają wakacje. Choć to pewnie już wiecie. Wykonałam swoje obowiązki, nie omijając czarnej kawy na śniadanie i porannej pielęgnacji. Nic podczas wykonywania tych czynności, nie wskazywałoby na dzisiejszą niespodziankę. Jednak… wspominając nieco poranek, mogłabym wyodrębnić jedno, pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie było mi zimno. Latem. Dziwne, prawda? Stąd też, dopóki, dopóty nie wyszłam na zewnątrz, po domu zamiast w różowej halce chodziłam w szlafroku i grubych skarpetach. Nie wzbudziło to moich podejrzeń przez cały dzień. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na trening. Spakowałam cały ekwipunek i zaprosiłam do siebie moją przyjaciółkę, byśmy po wypitej mrożonej kawie po...

A Ty, jakim kwiatem jesteś?

  Dzisiaj proszę, zostańcie na ganku. Poczekajcie chwilę. Ja w tym czasie ubiorę swoje ocieplane buty i zamiast zapraszać Was tradycyjnie do mojego internetowego salonu, zabiorę Was na krótki, jesienny spacer. Jak zapewne zauważyliście, pogoda bardzo nam sprzyja, bowiem za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów. Liście powoli zaczęły się rumienić, co jak już wiecie, naprawdę napawa mnie optymizmem. Okoliczności wręcz zmusiły mnie, by zaprowadzić Was do pięknego i pełnego uroku miejsca. Zdążyłam już rozbudzić Waszą ciekawość? Niedaleko mojego drewnianego domku, do którego zawsze Was zapraszam znajduje się kwiaciarnia. Od ponad dziesięciu lat jest ona prowadzona przez panią Katarzynę. Pani Kasia, dumna czterdziestoletnia florystka, pasjonatka kwiatów i artystka dorobiła się na swoim hobby. Codziennie odwiedza ją mnóstwo klientów licząc, że to właśnie ona skomponuje dla nich jakiś bukiet. Przychodzą i mężczyźni po kwiaty dla swoich pań i kobiety po kwiaty dla swoich panów. ...